Jeśli harcerzem to na całe życie
Hm Zbigniew „Zawisza” GrochowskiJeśli Harcerzem – to na całe życie.
Rok 1937. Pierwsze zetknięcie z drużyną „Wilczków” – bo tak wówczas nazywały się gromady zuchowe. Pierwsze przeżycia i zabawy, zabawy, zabawy, które uczyły, wychowywały, kształtowały.
Niedługo tego było, bo zaledwie dwa lata.
Później była tragedia września, okupacja rosyjska, niemiecka… Obie przeżyte bardzo boleśnie. Poniżanie godności narodowej, ludzkiej, upokorzenia i bunt – wewnętrzny bunt polskiego dziecka, tak bardzo tęskniącego do Polski, do harcerskiego mundurka, do czegoś, czego dziecko nie umie jeszcze sprecyzować, ale czuje, wie – że to jest.
Przebywało lat, doświadczenia, rozumu i było jeszcze trudniej, ciężej boleśniej.
Aż nadszedł nieoczekiwanie dzień, w którym nastąpiła zaskakująca rozmowa.
- Jesteś Polakiem?
-Tak! Jestem nim!
- Chcesz być harcerzem?
- O tak, bardzo! Ale jak nim mogę być, kiedy… przecież…
-Przecież Polska nie zginęła – póki my żyjemy! Chcesz coś zrobić dla Niej?
- O tak! Ale czy dam radę, czy umiem, czy potrafię?
- Dasz sobie radę, nauczysz się, potrafisz. Jesteś przecież znaczony stygmatem polskości. Polskę wyssałeś z mlekiem matki. Przyjdź dziś…
Przyszedłem i zostałem. „Szare Szeregi”, Armia Krajowa, gazetki, ulotki, paczuszki, karteczki, adresy, których nie wolno było zapamiętywać, hasła i kryptonimy.
Wreszcie 11 listopada 1943 roku żołnierska przysięga – całym swoim życiem… do ostatniego tchu, do ostatniej kropli krwi… świadomie i całym sobą… bo to dla Niej, Tej, co miała nadejść, Tej – co nie zginęła.
Konspiracyjne zbiórki, ćwiczenia, szkolenia, małe, malutkie zadania. Przygotowywanie siebie dla służby dla Niej.
Przyszła z łomotem serca i dział, z chrzęstem gąsienic, biało-czerwona, wytęskniona, wspaniała. Jakże się wówczas chciało Ją wykrzyczeć, wyśpiewać, wyznać całym sobą.
Jak grzyby po deszczu wychodziły na światło dzienne dekonspirujące się drużyny „Szarych Szeregów”. Ruszały w miasto ze śpiewem aby manifestować że były, są i będą… Zbieraliśmy oklaski i łzy radości, wzruszenia, szacunku.
Moja – I Kadrowa Drużyna „Szarych Szeregów” im. Leopolda Lisa-Kuli. Niezapomniana, zwarta, bojowa, wspaniała. Byłem jej członkiem. Ileż to Dzięki niej zyskałem… Z niej to czerpię do dziś siły. Ją najmilej wspominam.
W krótki czas później pierwsze rozczarowania, pierwsze aresztowania, - to nasza Nowa Polska zaczynała spłacać dług wdzięczności swoim wiernym synom.
To jednak nie była nasza Polska. To nie była Polska naszych marzeń. Wracaliśmy chyłkiem do nowej konspiracji.
A później wierna służba Bogu i Polsce, w mundurze harcerskim i więziennym drelichu sługi imperializmu, zaplutego karła reakcji, szpiega i dywersanta, groźnego wroga ludu.
Zdeptany, zhańbiony, sponiewierany – ale zawsze harcerz, zawsze z krzyżem harcerskim w sercu i tą ukształtowaną w harcerstwie potrzebą służenia ludziom i wielką łaską od Boga – łaską miłości, miłosierdzia i wybaczenia.
Nie łatwo jest wybaczać – o, nie łatwo. Własnych krzywd nie zapomina się tak prędko… A jednak i taki dzień przyszedł i mogłem w żarliwej modlitwę prosić Boga o wybaczenie moim winowajcom i modlić się za nich i dla nich o łaskę zrozumienia i nawrócenia.
Tak już we mnie zostanie do śmierci.
Spoglądam wstecz i samemu trudno mi uwierzyć. 1937 – 1993. Kiedy to minęło, kiedy uleciało? Dlaczego tak prędko? Przecież dopiero teraz wiem ile jeszcze zostało do zrobienia dla siebie samego, dla innych.
56 lat harcowania. 56 lat niepowtarzalnych doznań ze świadomością, że mimo tak wielkich przeciwności nie zmarnowało się życia, że dzięki harcerstwu było ono treściwe i soczyste jak dojrzały owoc.
Dziś zaczynam robić obrachunek ze sobą i Bogiem. Czuję bowiem, jak szybko zbliża się mój wieczór, że wkrótce zapadnę w noc. Każdy miniony dzień jest mi darowany przez Boga i wykorzystuję go maksymalnie – na miarę posiadanych sił – aby pozbierać ziarna rozrzuconych słów, złożyć je w całość gawęd, przekonać Wam jako dar mego serca, jako wyraz miłości do Was i tej organizacji, która dała tyle treści memu życiu.
Bogu dziękuję, wielbię Go w pokorze za jego wierność, za to, że w najtrudniejszych chwilach mego życia był ze mną, przy mnie i we mnie. Za to, że pozwolił mi służyć Jemu i Polsce przez życie i pracę dla ludzi.
Przyjdzie dzień, kiedy już nie otworzę oczu. Odejdę na wieczną wartę przy tronie Boga, któremu objawię wszystkie lata mojej harcerskiej służby. Bedę go prosił, by błogosławił mojej organizacji i jej przywódcom, by ich serca zawsze były otwarte na Boga i ludzi, by mądrze prowadzili rzeszom polskiej młodzieży wychowując ją dla wartości i celów jakim służyłem całe życie.
Nie odejdę od Was cały. Zostanę z Wami w moich gawędach, opowiadaniach, scenariuszach zrodzonych dla Was z potrzeby serca i ducha. Zostanę z Wami w dymie harcerskich ognisk, w poszumie drzew, w ciszy wieczoru, w nocnym blasku księżyca, w rozdzwonionym po rosie dźwięku trąbki - "Bóg jest tuż".
Ziemi swej oddam ciało, ludziom harcerskie serce, Bogu memu w niebiosach w pokorze oddam ducha.